×

2010.09.12 Występ załogi Kwaśnik/Reising w 56 Rajdzie Wisły.

2010.09.12 Występ załogi Kwaśnik/Reising w 56 Rajdzie Wisły.

Wisła pod Górę…
               Takim określeniem można podsumować występ załogi Kwaśnik/Reising w 56 Rajdzie Wisły. Mamy tutaj na myśli nie tylko konfigurację beskidzkich tras a głównie przygody, które spotkały nas na trasie co zaowocowało nie dotarciem naszego zespołu do mety tej imprezy. Ale zacznijmy od początku… Deszczowa pogoda, która pojawiła się w piątek wieczorem i utrzymała się w sobotni poranek dawała nam dużo optymizmu przed wyjazdem na odcinki specjalne. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko ale techniczne odcinki tego rajdu w połączeniu z deszczową pogodą dawały nam szanse na walkę z mocniejszymi autami konkurencji. Niestety nasz plan został zweryfikowany już na trzecim kilometrze pierwszego odcinka. Złapany kapeć w przednim lewym kole, szybka decyzja o kontynuacji jazdy bez powietrza nie była łatwa wiedząc, że do mety odcinka pozostało 12 km. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę dotarliśmy do mety praktycznie na samej feldze, choć kosztowało to nas już na wstępie 2 min. straty do konkurencji. Lepsze to niż 3-4 min. zmiana koła. Niestety konsekwencją tak długiej jazdy bez powietrza było przegrzanie hamulców co skutkowało faktem, że na oesie 2 i 3 hamowaliśmy przed zakrętem na trzy razy co było ciekawym przeżyciem jadąc wąskie partie zakręt w zakręt. Wizyta na serwisie dodała nam otuchy ponieważ udało się usunąć problem z hamulcami i pomimo straty z pierwszego odcinka dalej pozostawały realne szanse walki o pudło w klasie. I tutaj zaczyna się historii ciąg dalszy. Znany już z początku opowiadania Os1 skrócony tym razem z 15 km do 5 km i żeby nie było za łatwo tym razem kapeć na przedniej lewej oponie tym razem na 2 km. Ten fakt utwierdził nas w przekonaniu, że Rajd Wisły nie koniecznie nas lubi… Na piątym odcinku znowu niemiła niespodzianka gdyż zostaliśmy zatrzymani do procedury wypadkowej jak się potem okazała naszych przyjaciół Przemka i Wiktora. Całość wyglądała bardzo nie ciekawie ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze i z tego miejsca życzymy Wiktorowi jak najszybszego powrotu do pełni sił i oczywiście spotkania na Dolnośląskim. Drogami alternatywnymi udało nam się dotrzeć na Os 6, który poza łącznikiem szutrowym bardzo się nam podobał. Niestety właśnie ten krótki łącznik okazał się kulminacją naszego rajdowania. Niestety płyta zabezpieczająca naszą miskę olejową przegrała pojedynek z mega dziurami znajdującymi się w tamtym miejscu. Praktyka udowodniła, że jazda z dziurą w misce wielkości pięści kończy się po jakimś 800 metrach odcinka. Podsumowując cały rajd możemy śmiało stwierdzić, że tegoroczna Wisła obdarzyła nas wrażeniami których zapewne mogło by starczyć na trzy rajdy… Czeka nas teraz rewizja silnika i do zobaczenia na Dolnośląskim… Podziękowania dla naszych partnerów: Rodzinne Centrum Rozrywki – HULAKULA, Automobilklub Rzemieślnik, Alwar oraz rajdowypuchar.pl

Opublikuj komentarz